DBL-FACE.gif (3052 Byte)Kreuzeinweihung 

I. Thomalla Familientreffen in Ober-Schlesien

Ansprache an die Gemeinde (Klaus Thomalla)

II. Presseschau zur Kreuzeinweihung: 

Echo Dobrozenia:  a) Poświęcenie krzyża w Łagiewnikach Małych  
                                    (in polnischer Sprache von Bernard Gaida)


                                b) Der Artikel in deutscher Übersetzung 
                                   
(von Heribert Thomalla)


Klaus Thomalla - Ansprache an die Gemeinde

 

    Sehr geehrter Herr Pfarrer Kręciproch sehr geehrte Mitglieder der Pfarrgemeinde liebe Bekannt und Freunde liebe Verwandte!

    Wir sind heute hier zusammen gekommen, um gemeinsam in einem würdigen Rahmen das Kreuz zum Gedenken an unseren Großvater Franz Thomalla neu einzuweihen.

    Meine Verwandten Heribert und Josef Thomalla, mein Cousin Erhard Wolter und mein Bruder Helmut Thomalla haben letztes Jahr mit Gottes Fügung bei ihrem gemeinsamen Aufenthalt im Rahmen von Nachforschungen zur Familiengeschichte durch Frau Bossek den Weg und das 80 Jahre alte Kreuz gezeigt bekommen. Wir danken Frau Maria Bossek für ihre grossartige Hilfe und Unterstuetzung . Sofort entstand der Wunsch, dieses Kreuz zu erhalten. Für die gelungene und hervorragende Restaurierung und Aufstellung bedanken wir uns bei Herrn Eugeniusz Wanczyk und seinen Mitarbeitern.

    Im Namen der hier anwesenden und leider verhinderten Enkel, Nachkommen und Verwandten danke ich Herrn Pfarrer Kręciproch und ihnen allen, die sie gekommen sind, für die Möglichkeit, diese Feier in einem so würdigen Rahmen gestalten zu dürfen.

    Mit diesem Kreuz haben wir gleichzeitig eine Gedenkstätte für alle unsere verstorbenen Verwandten, die an uns unbekannten Orten in schlesischer Erde ruhen. 

    Es ist unser Anliegen und entspricht der Würde dieses Ortes, das jeder, der hier her kommt, im Gebet verharrt und mit Frieden im Herzen seines Weges gehen möge.

Text: Klaus Thomalla - Leverkusen


Top of site

Echo Dobrodzienia  (im August 2002, Seite 8)
Poświęcenie krzyża w Łagiewnikach Małych

    W niedzielę 11.08. w piękne, letnie po­południe wziąłem udział w uroczystym poświęceniu nowego krzyża na obrzeżach lasu rozciągającego się pomiędzy Gwoździanami a Łagiewnikami Małymi. Ta ro­dzinna uroczystość zgromadziła około set­ki okolicznych mieszkańców a poświęce­nia krzyża dokonał łagiewnicki proboszcz ks. Kręciproch.

    Uroczystość miała charakter rodzinny, gdyż zrodziła się z wytrwałego poszuki­wania swych korzeni przez dwóch braci Helmuta i Klausa Thomalla z Niemiec. Jak to często bywa w zagonieniu codziennego życia i oni całymi latami nie interesowali się swymi na Śląsk prowadzącymi korze­niami. W bardzo już dojrzałym wieku dwaj bracia uświadomili sobie, że w swym miej­scu zamieszkania, a właściwie w całych Niemczech nie mają grobów przodków, które są przecież w życiu każdej rodziny tak ważne, że czasem ma się wrażenie, iż to one scalają żyjącą często w rozprosze­niu bliższą i dalszą rodzinę. Ta refleksja skłoniła ich do poszukiwania na Śląsku innych gałęzi rodziny Thomalla. Za prze­wodnik miał im służyć pamiętnik ciotki. Z niego dowiedzieli się o niektórych powią­zaniach rodzinnych, ale tam tez odnaleźli opis miejsc, gdzie urodził się i żył ich oj­ciec oraz informację o tym, że ich dziadek zginął z rąk powstańców 6.05.1921 roku. Pamiętnik i późniejsze relacje pomogły z pomroki czasu wydobyć okoliczności tej tragicznej śmierci. Otóż tego tragicznego dnia 63-letni Franz Thomalla, który był w Gwożdzianach leśniczym dowiedział się, że od strony Pawonkowa przez Śkrzydlowice zbliża się do Łagiewnik grupa po­wstańców, która już we wcześniej mijanych wioskach dokonywała różnych zniszczeń. W jego rewirze leśnym pomiędzy wioskami Gwoździany, Śkrzydłowice, Łagiewniki i Bąki znajdował się (zresztą tak jak i obecnie) zespół stawów hodowlanych. W poczuciu odpowiedzialności za swój rewir i w obawie, że plądrujący powstańcy mogą otworzyć (a może nawet wysadzić śluzy) co oznaczałoby utratę całej ho­dowli pobiegł na obrzeże lasu od strony Łagiewnik Ma­łych, aby w ra­zie czego bro­nić tych sta­wów przed zniszczeniem. 

    Franz Thomalla nie miał przy sobie broni, był jednak oficjal­nie ubrany w mundur leśni­ka. Fakt, że nie miał strzelby, która należała wtedy do podstawowego wyposażenia le­śniczego stał się dla mnie jasny dopiero po powtórnej lekturze znanej już czytelnikom książki Josefa Dornhofa „Nicht nur heiter geht es weiter". W tej książce autor opisu­je bowiem fakt, że pierwsza grupa powstań­ców jaka pojawiła się w tych wioskach pod wodzą niejako Jendrzejczyka z Lisowic już 3 maja odebrała broń myśliwską leśnicze­mu Thomalla. Tak więc owego tragiczne­go dnia naszemu leśnikowi towarzyszyły jedynie psy myśliwskie, które go nigdy nie odstępowały. Potem okoliczni mieszkań­cy usłyszeli już tylko cztery strzały na skra­ju lasu i gdy dobiegli na miejsce znaleźli tylko martwe ciało leśniczego. Podobno mieszkańcy Łagiewnik doskonale wiedzieli kto z grupy powstańców zastrzelił leśni­czego, gdyż był to rzekomo jeden z miesz­kańców tej wioski, który do powstania się dopiero co przyłączył. Najprawdopodob­niej pochowany został Franz Thomalla na cmentarzu w Dobrodzieniu, gdyż Gwoź­dziany należały do parafii św. Marii Mag­daleny.

    Na miejscu tej zbrodni mieszkańcy ustawili drewniany krzyż. Jakież było zdzi­wienie braci Thomalla, gdy w 2001 roku okazało się, że ten krzyż pomimo dalszych tragicznych losów Śląska dotrwał do obec­nych czasów (chociaż był okres po 1945 roku, że został wyrwany z ziemi i rzucony w krzaki) a niektóre osoby z Lagiewnik Małych opiekowały się nim i w miejscu śmierci Thomalli stawiali znicze i kładli kwiaty. Najwięcej słów wdzięczności wła­śnie za to wnukowie poległego skierowali do będącej już w podeszłym wieku pani Marii Bosek.

    W swym bardzo krótkim wystąpieniu jeden z braci Thomalla nie wspominał o okolicznościach śmierci dziadka, ale stwierdził, że chociaż ta śmierć była wyni­kiem nienawiści to ten krzyż ma być zna­kiem pokoju, aby każdy kto się przy nim pomodli mógł odejść z pokojem w sercu. Dziękowano Bogu za to, że te czasy, gdy o tak trudnych sprawach nie wolno było wspominać i ich upamiętniać już może bezpowrotnie minęły.

    Nowy krzyż, który poświęcono tej nie­dzieli, zgodnie z życzeniem potomków poległego, w swej nowej formie posiada wbudowany ów pierwszy krzyż, który potęguje wrażenie i skłania do zadumy swą wychłostaną przez wiatr i deszcz spękaną substancją. Okolica jest tam przepiękna pośród pól i pod lasem, gdzie tylko w od­dali widać dachy domów. Może się on stać celem wycieczek rowerowych zakończo­nych modlitwą a zgodnie z zapewnieniami księdza proboszcza będą się tam odbywać okolicznościowe nabożeństwa.

    Oprócz religijnej funkcji krzyż ten speł­nia jeszcze rolę poznawczą, gdyż przybli­ża znowu tę złożoną historię, która tak jed­noznacznie i czarno-biało bywa przedsta­wiana w podręcznikach. Tym razem epi­zod z czasu Ill Powstania śląskiego, który znowu świadczy o tym co już wielokrotnie powtarzałem przy różnych okazjach, że powstania śląskie nie były wojną polsko­niemiecką, ale bratobójczą walką Ślązaków między sobą, często wplątanych w nią przez bezdusznych polityków. Ten i inne krzyże i pomniki niech o tym przypomina­ją i ostrzegają.

Text: Bernard Gaida

Top of site


 

 

...und hier nun die Übersetzung ins Deutsche von Heribert Thomalla

Echo Dobrodzienia  (im August 2002, Seite 8)
Kreuzeinweihung in Klein Lagiewnik (Hedwigsruh)

    Am Sonntag, den 11.8., an einem schönen sommerlichen Nachmittag, nahm ich an der feierlichen Einweihung eines neuen Kreuzes am Rande des Waldes teil, der sich zwischen Gwosdzian und Klein-Lagiewnik hinzieht. Die familiäre Feierlichkeit führte ungefähr hundert Menschen der Bevölkerung der Umgebung zusammen und die Einweihung nahm der Pfarrer von Klein-Lagiewnik Kręciproch vor.

    Die Feierlichkeit hatte einen familiären Grundzug, weil sie der ausdauernden Suche der Wurzeln zweier Brüder aus Deutschland, Helmut und Klaus Thomalla, entsprang. Wie es in der Hitze des täglichen Lebens häufig geschieht, haben auch sie sich all die Jahre nicht für die nach Schlesien führenden Familienwurzeln interessiert. Im fast schon vollendeten letzten Jahrhundert wurden sich die beiden Brüder bewusst, dass sie in ihrem Wohnort und eigentlich auch in ganz Deutschland keine Gräber der Ahnen haben, welche doch im Leben jeder Familie so wichtig sind, dass es manchmal den Eindruck macht, erst sie verbänden oft die verstreut Lebenden der näheren und entfernteren Familie. Diese Überlegung bewegte sie, in Schlesien nach anderen Familienzweigen zu suchen. Als Führer diente ihnen eine Erinnerungsschrift der Tante. Aus ihr erfuhren sie von etlichen Familienverbindungen und dort fanden sie auch die Beschreibungen der Orte, wo ihr Vater geboren wurde und lebte, sowie Informationen darüber, dass ihr Großvater von den Händen polnischer Aufständischer am 6.5.1921 zu Tode gebracht wurde. Das Erinnerungsstück und spätere Verbindungen halfen, aus dem Dunkel der Vergangenheit die Ereignisse dieses tragischen Todes wieder heraus zu holen. An eben diesem tragischen Tag erfuhr der 63-jährige Franz Thomalla, der in Gwosdzian Förster war, dass sich von der Seite Pawonkau über Skrzidlowitz auf Klein-Lagiewnik zu eine Gruppe von Aufständischen näherte, die schon in früher passierten Dörfchen verschiedene Zerstörungen ausübte. In seinem Forstrevier zwischen den Ortschaften Gwosdzian, Skrzidlowitz, Klein-Lagiewnik und Bonkau befand sich (übrigens so wie heute noch) eine Gruppe von Zuchtfischteichen. Im Gefühl der Verantwortung für sein Revier und der Ansicht, dass die plündernden Aufständischen die Schleusen öffnen oder sogar zerstören könnten – was den Verlust der ganzen Fischzucht bedeutet hätte - ging er am Rande des Waldes auf der     Seite von Klein-Lagiewnik, um die Teiche vor einer Zerstörung zu schützen.

    Franz Thomalla hatte keine Waffen bei sich, war jedoch dienstlich in die Försteruniform gekleidet. Die Tatsache, dass er keine Büchse dabei hatte, welche damals zur försterlichen Grundausstattung gehörte, wurde mir erst nach der wiederholten Lektüre des dem Leser wohl schon bekannten Buches von Josef Dornhof klar „Nicht nur heiter geht es weiter“. In diesem Buch beschreibt der Autor nämlich, dass die erste Gruppe der Aufständischen, die sich in diesen Dörfchen unter Führung eines gewissen Jendrzejczyk aus Lisowitz zeigte, schon am 3.Mai dem Förster Thomalla die Jagdwaffen abnahm.

    Nun also, an diesem tragischen Tag begleiteten unseren Förster einzig die Jagdhunde, die nie von ihm weggingen. Dann hörten Leute in der Umgebung nur noch vier Schüsse am Waldrand und als sie hin eilten, fanden sie nur noch den Leichnam des Försters. Offenbar wussten die Bewohner von Klein-Lagiewnik, wer aus der Gruppe der Aufständischen den Förster erschoss, da es angeblich einer der Bewohner dieses Dörfchens war, der sich erst kürzlich dem Aufstand angeschlossen hatte. Höchstwahrscheinlich wurde Franz Thomalla auf dem Friedhof von Guttentag begraben, da Gwosdzian zur dortigen Pfarrgemeinde „Heilige Maria Magdalena“ gehörte.

    Am Ort des Verbrechens errichteten die Anwohner ein hölzernes Kreuz. Was für eine Überraschung der Brüder Thomalla, als es sich im Jahr 2001 zeigte, dass das Kreuz trotz weiterer tragischer Geschicke Schlesiens bis zur gegenwärtigen Zeit überdauerte (obwohl es eine Zeit nach 1945 gab, als es aus der Erde gerissen und unter Sträuchern verschwunden war) und einige Personen aus Klein-Lagiewnik sich darum kümmerten und am Ort des Todes von Franz Thomalla Grablichter aufstellten und Blumen niederlegten. Gerade deswegen richteten die Enkel auch die meisten Dankesworte an die im hohen Alter anwesende Maria Bosek.

    In seinen sehr kurzen Ausführungen erwähnte einer der Thomalla-Brüder zwar nicht die Umstände des Todes des Großvaters, aber er stellte fest, dass, obwohl der Tod ein Ergebnis des Hasses war, das Kreuz ein Zeichen des Friedens sein solle, und dass jeder, der vor ihm bete, mit Frieden im Herzen davon gehen können möge. Dank sei Gott dafür, dass die Zeiten schon unwiderruflich vergangen seien, als solche schweren Angelegenheiten nicht erwähnt und erinnert werden durften.

    In Übereinstimmung mit dem Wunsch der Nachfahren des Gefallenen, nimmt das aufgebaute neue Kreuz das erste in seine neue Form auf, was den Eindruck verstärkt und zur Besinnung veranlasst – mit seiner von Wind und Regen gepeitschten, zerrissenen Substanz. Die Umgebung dort ist wunderschön, halb inmitten des Waldes, wo nur noch in der Ferne die Hausdächer zu sehen sind. Vielleicht wird es hier als Ziel von Radausflügen ein Gebet und gemäß der Zusicherung des Pfarrers auch gelegentliche Gottesdienste geben.

    Außer der religiösen Funktion erfüllt das Kreuz eine Erkenntnisrolle, da sich hierdurch wieder die schwierige Vergangenheit nähert, die so einseitig und schwarz-weiß in den Lehrbüchern dargestellt wurde. Diesmal ist es eine Episode aus dem dritten schlesischen Aufstand, die wieder davon zeugt, was ich schon vielfach bei verschiedenen Gelegenheiten wiederholt habe, dass nämlich die schlesischen Aufstände nicht ein polnisch-deutscher Krieg, sondern ein Bruderkrieg der Schlesier unter sich waren, in den sie verwickelt wurden durch gedankenlose Politiker. Dies und andere Kreuze sollten daran erinnern und davor warnen.

Bernard Gaida


Top of site