|
Klaus Thomalla -
Ansprache an die Gemeinde
Sehr geehrter Herr Pfarrer Kręciproch sehr geehrte Mitglieder der Pfarrgemeinde liebe Bekannt und Freunde liebe Verwandte!
Wir sind heute hier zusammen gekommen, um gemeinsam in einem würdigen Rahmen das Kreuz zum Gedenken an unseren Großvater Franz Thomalla neu einzuweihen.
Meine Verwandten Heribert und Josef
Thomalla, mein Cousin Erhard Wolter und mein Bruder Helmut Thomalla haben
letztes Jahr mit Gottes Fügung bei ihrem gemeinsamen Aufenthalt im Rahmen von
Nachforschungen zur Familiengeschichte durch Frau Bossek den Weg und das 80
Jahre alte Kreuz gezeigt bekommen. Wir danken Frau Maria Bossek für ihre
grossartige Hilfe und Unterstuetzung . Sofort entstand der Wunsch, dieses Kreuz
zu erhalten. Für die gelungene und hervorragende Restaurierung und Aufstellung
bedanken wir uns bei Herrn Eugeniusz Wanczyk und seinen Mitarbeitern.
Im Namen der hier anwesenden und leider verhinderten Enkel, Nachkommen und Verwandten danke ich Herrn Pfarrer Kręciproch und ihnen allen, die sie gekommen sind, für die Möglichkeit, diese Feier in einem so würdigen Rahmen gestalten zu dürfen.
Mit diesem Kreuz haben wir gleichzeitig eine Gedenkstätte für alle unsere verstorbenen Verwandten, die an uns unbekannten Orten in schlesischer Erde ruhen.
Es ist unser Anliegen und
entspricht der Würde dieses Ortes, das jeder, der hier her kommt, im Gebet
verharrt und mit Frieden im Herzen seines Weges gehen möge.
Text: Klaus Thomalla - Leverkusen
Echo Dobrodzienia (im August 2002, Seite 8)
Poświęcenie
krzyża w Łagiewnikach Małych
W niedzielę 11.08. w piękne, letnie popołudnie wziąłem
udział w uroczystym poświęceniu nowego krzyża na obrzeżach
lasu rozciągającego się pomiędzy Gwoździanami a Łagiewnikami
Małymi. Ta rodzinna uroczystość zgromadziła około
setki okolicznych mieszkańców a poświęcenia krzyża
dokonał łagiewnicki proboszcz ks. Kręciproch.
Uroczystość miała charakter rodzinny, gdyż zrodziła się z wytrwałego poszukiwania swych korzeni przez dwóch braci Helmuta i Klausa Thomalla z Niemiec. Jak to często bywa w zagonieniu codziennego życia i oni całymi latami nie interesowali się swymi na Śląsk prowadzącymi korzeniami. W bardzo już dojrzałym wieku dwaj bracia uświadomili sobie, że w swym miejscu zamieszkania, a właściwie w całych Niemczech nie mają grobów przodków, które są przecież w życiu każdej rodziny tak ważne, że czasem ma się wrażenie, iż to one scalają żyjącą często w rozproszeniu bliższą i dalszą rodzinę. Ta refleksja skłoniła ich do poszukiwania na Śląsku innych gałęzi rodziny Thomalla. Za przewodnik miał im służyć pamiętnik ciotki. Z niego dowiedzieli się o niektórych powiązaniach rodzinnych, ale tam tez odnaleźli opis miejsc, gdzie urodził się i żył ich ojciec oraz informację o tym, że ich dziadek zginął z rąk powstańców 6.05.1921 roku. Pamiętnik i późniejsze relacje pomogły z pomroki czasu wydobyć okoliczności tej tragicznej śmierci. Otóż tego tragicznego dnia 63-letni Franz Thomalla, który był w Gwożdzianach leśniczym dowiedział się, że od strony Pawonkowa przez Śkrzydlowice zbliża się do Łagiewnik grupa powstańców, która już we wcześniej mijanych wioskach dokonywała różnych zniszczeń. W jego rewirze leśnym pomiędzy wioskami Gwoździany, Śkrzydłowice, Łagiewniki i Bąki znajdował się (zresztą tak jak i obecnie) zespół stawów hodowlanych. W poczuciu odpowiedzialności za swój rewir i w obawie, że plądrujący powstańcy mogą otworzyć (a może nawet wysadzić śluzy) co oznaczałoby utratę całej hodowli pobiegł na obrzeże lasu od strony Łagiewnik Małych, aby w razie czego bronić tych stawów przed zniszczeniem.
Franz Thomalla nie miał przy sobie broni, był
jednak oficjalnie ubrany w mundur leśnika. Fakt, że nie miał
strzelby, która należała wtedy do podstawowego wyposażenia leśniczego
stał się dla mnie jasny dopiero po powtórnej lekturze znanej już
czytelnikom książki Josefa Dornhofa „Nicht nur heiter geht es
weiter". W tej książce autor opisuje bowiem fakt, że
pierwsza grupa powstańców jaka pojawiła się w tych wioskach
pod wodzą niejako Jendrzejczyka z Lisowic już 3 maja odebrała broń
myśliwską leśniczemu Thomalla. Tak więc owego
tragicznego dnia naszemu leśnikowi towarzyszyły jedynie psy myśliwskie,
które go nigdy nie odstępowały. Potem okoliczni mieszkańcy usłyszeli
już tylko cztery strzały na skraju lasu i gdy dobiegli na miejsce
znaleźli tylko martwe ciało leśniczego. Podobno mieszkańcy
Łagiewnik doskonale wiedzieli kto z grupy powstańców zastrzelił
leśniczego, gdyż był to rzekomo jeden z mieszkańców tej
wioski, który do powstania się dopiero co przyłączył.
Najprawdopodobniej pochowany został Franz Thomalla na cmentarzu w
Dobrodzieniu, gdyż Gwoździany należały do parafii św.
Marii Magdaleny.
Na
miejscu tej zbrodni mieszkańcy ustawili drewniany krzyż. Jakież
było zdziwienie braci Thomalla, gdy w 2001 roku okazało się,
że ten krzyż pomimo dalszych tragicznych losów Śląska
dotrwał do obecnych czasów (chociaż był okres po 1945 roku,
że został wyrwany z ziemi i rzucony w krzaki) a niektóre osoby z
Lagiewnik Małych opiekowały się nim i w miejscu śmierci
Thomalli stawiali znicze i kładli kwiaty. Najwięcej słów wdzięczności
właśnie za to wnukowie poległego skierowali do będącej
już w podeszłym wieku pani Marii Bosek.
W
swym bardzo krótkim wystąpieniu jeden z braci Thomalla nie wspominał
o okolicznościach śmierci dziadka, ale stwierdził, że chociaż
ta śmierć była wynikiem nienawiści to ten krzyż ma być
znakiem pokoju, aby każdy kto się przy nim pomodli mógł odejść
z pokojem w sercu. Dziękowano Bogu za to, że te czasy, gdy o tak
trudnych sprawach nie wolno było wspominać i ich upamiętniać
już może bezpowrotnie minęły.
Nowy
krzyż, który poświęcono tej niedzieli, zgodnie z życzeniem
potomków poległego, w swej nowej formie posiada wbudowany ów pierwszy
krzyż, który potęguje wrażenie i skłania do zadumy swą
wychłostaną przez wiatr i deszcz spękaną substancją.
Okolica jest tam przepiękna pośród pól i pod lasem, gdzie tylko w
oddali widać dachy domów. Może się on stać celem
wycieczek rowerowych zakończonych modlitwą a zgodnie z zapewnieniami
księdza proboszcza będą się tam odbywać okolicznościowe
nabożeństwa.
Oprócz
religijnej funkcji krzyż ten spełnia jeszcze rolę poznawczą,
gdyż przybliża znowu tę złożoną historię,
która tak jednoznacznie i czarno-biało bywa przedstawiana w podręcznikach.
Tym razem epizod z czasu Ill Powstania śląskiego, który znowu
świadczy o tym co już wielokrotnie powtarzałem przy różnych
okazjach, że powstania śląskie nie były wojną
polskoniemiecką, ale bratobójczą walką Ślązaków między
sobą, często wplątanych w nią przez bezdusznych polityków.
Ten i inne krzyże i pomniki niech o tym przypominają i ostrzegają.
Text: Bernard Gaida
...und hier nun die Übersetzung ins Deutsche
von Heribert Thomalla
Echo Dobrodzienia (im August 2002, Seite 8)
Kreuzeinweihung
in Klein Lagiewnik (Hedwigsruh)
Am Sonntag, den 11.8., an einem schönen sommerlichen Nachmittag, nahm ich an
der feierlichen Einweihung eines neuen Kreuzes am Rande des Waldes teil, der
sich zwischen Gwosdzian und Klein-Lagiewnik hinzieht. Die familiäre
Feierlichkeit führte ungefähr hundert Menschen der Bevölkerung der Umgebung
zusammen und die Einweihung nahm der Pfarrer von Klein-Lagiewnik Kręciproch
vor.
Die Feierlichkeit hatte einen
familiären Grundzug, weil sie der ausdauernden Suche der Wurzeln zweier Brüder
aus Deutschland, Helmut und Klaus Thomalla, entsprang. Wie es in der Hitze des täglichen
Lebens häufig geschieht, haben auch sie sich all die Jahre nicht für die nach
Schlesien führenden Familienwurzeln interessiert. Im fast schon vollendeten
letzten Jahrhundert wurden sich die beiden Brüder bewusst, dass sie in ihrem
Wohnort und eigentlich auch in ganz Deutschland keine Gräber der Ahnen haben,
welche doch im Leben jeder Familie so wichtig sind, dass es manchmal den
Eindruck macht, erst sie verbänden oft die verstreut Lebenden der näheren und
entfernteren Familie. Diese Überlegung bewegte sie, in Schlesien nach anderen
Familienzweigen zu suchen. Als Führer diente ihnen eine Erinnerungsschrift der
Tante. Aus ihr erfuhren sie von etlichen Familienverbindungen und dort fanden
sie auch die Beschreibungen der Orte, wo ihr Vater geboren wurde und lebte,
sowie Informationen darüber, dass ihr Großvater von den Händen polnischer
Aufständischer am 6.5.1921 zu Tode gebracht wurde. Das Erinnerungsstück und spätere
Verbindungen halfen, aus dem Dunkel der Vergangenheit die Ereignisse dieses
tragischen Todes wieder heraus zu holen. An eben diesem tragischen Tag erfuhr
der 63-jährige Franz Thomalla, der in Gwosdzian Förster war, dass sich von der
Seite Pawonkau über Skrzidlowitz auf Klein-Lagiewnik zu eine Gruppe von Aufständischen
näherte, die schon in früher passierten Dörfchen verschiedene Zerstörungen
ausübte. In seinem Forstrevier zwischen den Ortschaften Gwosdzian,
Skrzidlowitz, Klein-Lagiewnik und Bonkau befand sich (übrigens so wie heute
noch) eine Gruppe von Zuchtfischteichen. Im Gefühl der Verantwortung für sein
Revier und der Ansicht, dass die plündernden Aufständischen die Schleusen öffnen
oder sogar zerstören könnten – was den Verlust der ganzen Fischzucht
bedeutet hätte - ging er am Rande des Waldes auf der
Seite von Klein-Lagiewnik, um die Teiche vor einer Zerstörung zu schützen.
Franz Thomalla hatte keine Waffen
bei sich, war jedoch dienstlich in die Försteruniform gekleidet. Die Tatsache, dass
er keine Büchse dabei hatte, welche damals zur försterlichen Grundausstattung
gehörte, wurde mir erst nach der wiederholten Lektüre des dem Leser wohl schon
bekannten Buches von Josef Dornhof klar „Nicht nur heiter geht es weiter“.
In diesem Buch beschreibt der Autor nämlich, dass die erste Gruppe der Aufständischen,
die sich in diesen Dörfchen unter Führung eines gewissen Jendrzejczyk aus
Lisowitz zeigte, schon am 3.Mai dem Förster Thomalla die Jagdwaffen abnahm.
Nun also, an diesem tragischen Tag
begleiteten unseren Förster einzig die Jagdhunde, die nie von ihm weggingen.
Dann hörten Leute in der Umgebung nur noch vier Schüsse am Waldrand und als
sie hin eilten, fanden sie nur noch den Leichnam des Försters. Offenbar wussten
die Bewohner von Klein-Lagiewnik, wer aus der Gruppe der Aufständischen den Förster
erschoss, da es angeblich einer der Bewohner dieses Dörfchens war, der sich
erst kürzlich dem Aufstand angeschlossen hatte. Höchstwahrscheinlich wurde
Franz Thomalla auf dem Friedhof von Guttentag begraben, da Gwosdzian zur
dortigen Pfarrgemeinde „Heilige Maria Magdalena“ gehörte.
Am Ort des Verbrechens errichteten
die Anwohner ein hölzernes Kreuz. Was für eine Überraschung der Brüder
Thomalla, als es sich im Jahr 2001 zeigte, dass das Kreuz trotz weiterer
tragischer Geschicke Schlesiens bis zur gegenwärtigen Zeit überdauerte (obwohl
es eine Zeit nach 1945 gab, als es aus der Erde gerissen und unter Sträuchern
verschwunden war) und einige Personen aus Klein-Lagiewnik sich darum kümmerten
und am Ort des Todes von Franz Thomalla Grablichter aufstellten und Blumen
niederlegten. Gerade deswegen richteten die Enkel auch die meisten Dankesworte
an die im hohen Alter anwesende Maria Bosek.
In seinen sehr kurzen Ausführungen
erwähnte einer der Thomalla-Brüder zwar nicht die Umstände des Todes des Großvaters,
aber er stellte fest, dass, obwohl der Tod ein Ergebnis des Hasses war, das
Kreuz ein Zeichen des Friedens sein solle, und dass jeder, der vor ihm bete, mit
Frieden im Herzen davon gehen können möge. Dank sei Gott dafür, dass die
Zeiten schon unwiderruflich vergangen seien, als solche schweren Angelegenheiten
nicht erwähnt und erinnert werden durften.
In Übereinstimmung mit dem Wunsch
der Nachfahren des Gefallenen, nimmt das aufgebaute neue Kreuz das erste in
seine neue Form auf, was den Eindruck verstärkt und zur Besinnung veranlasst
– mit seiner von Wind und Regen gepeitschten, zerrissenen Substanz. Die
Umgebung dort ist wunderschön, halb inmitten des Waldes, wo nur noch in der
Ferne die Hausdächer zu sehen sind. Vielleicht wird es hier als Ziel von
Radausflügen ein Gebet und gemäß der Zusicherung des Pfarrers auch
gelegentliche Gottesdienste geben.
Außer der religiösen Funktion
erfüllt das Kreuz eine Erkenntnisrolle, da sich hierdurch wieder die schwierige
Vergangenheit nähert, die so einseitig und schwarz-weiß in den Lehrbüchern
dargestellt wurde. Diesmal ist es eine Episode aus dem dritten schlesischen
Aufstand, die wieder davon zeugt, was ich schon vielfach bei verschiedenen
Gelegenheiten wiederholt habe, dass nämlich die schlesischen Aufstände nicht
ein polnisch-deutscher Krieg, sondern ein Bruderkrieg der Schlesier unter sich
waren, in den sie verwickelt wurden durch gedankenlose Politiker. Dies und
andere Kreuze sollten daran erinnern und davor warnen.
Bernard Gaida